recenzje

Recenzent: Tammy Fender Epi-Peel

Kwiecień 2024

Jako redaktorzy piękności każdego dnia jesteśmy bombardowani masą nowych produktów (wiemy, że to trudne życie). Recenzja to seria, w której opowiadamy o kilku najlepszych produktach, jakie wypróbowaliśmy. Niezależnie od tego, czy jest to szminka dla aptek, która przetrwała cały dzień, czy krem ​​do rąk, który uratował nas tej zimy, w tej kolumnie znajdziesz wszystkie nasze ulubione. Cieszyć się!

To jest ta rzecz. Moja skóra jest drobna, a przez wybredność mam na myśli to, że gwałtownie odrzuca to, czego nie lubi, czerwoną, gniewną zemstą - reakcję podobną do ikonicznego czerwonego dymu Wicked Witch of the West. Tak jak Dorothy, staram się być na swoim najlepszym zachowaniu - chodzę nerwowo na palcach po produktach, które mogą wywołać zapalczywą eksplozję. Skórki, bez względu na markę, formułę czy "łagodność", okazały się być jednym z takich inicjatorów, a po wielu kłujących, zaognionych i, tak, granicznych reakcji na palenie, można powiedzieć, że nauczyłem się mojej lekcji: Steruj wyraźnie .



Jednakże, mniej więcej dwa tygodnie temu, poznałem Tammy Fender Epi-Peel (86 USD), formułę w domu, którą moja skóra nie tylko tolerowała, ale również dłubała jak uwodzicielski szczeniak. I tak jak w przypadku każdej idealnej historii miłosnej, nasze spotkanie było mieszanką przypadkowości, głupiego szczęścia, a może nawet odrobiny losu: właśnie wziąłem udział w zajęciach z cyklu, a gdy natknąłem się na The Detox Market obok (widocznie wszystkie -naturalny makijaż jest świetnym sposobem na odzyskanie opanowania po treningu), zaproponowano mi twarz za pomocą holistycznej pielęgnacji skóry Tammy Fender. Rudowłosa i wciąż pocąca się, z wdzięcznością zobowiązała.

Powoli moja skóra zaczęła się rozluźniać, gdy została wprowadzona do soczystych eliksirów botanicznych, takich jak Mleczko oczyszczające (55 USD), bułgarska Rosewater (65 USD) i inne rozmarzone mikstury (wszystko przy okazji, ręcznie robione i drobne w małych partiach). Od razu zaskoczyło mnie, jak lekkie, odświeżające i wspaniale pachnące były produkty - dalekie od tak intensywnej, a nawet tłustej, naturalnej potrawy, którą wcześniej próbowałem. Byłem zadowolony.



I wtedy, gdy myślałem, że moja skóra nie może czuć się szczęśliwsza, zostałem wprowadzony do Epi-Peel. Napełniony wszystkimi naturalnymi (choć potężnymi) środkami detoksykacyjnymi i przeciwbakteryjnymi, takimi jak wielki łopian, glina kaolinowa, rozmaryn, mięta i rukiew wodna, obawiałam się nawet krótkiego, pięcio- do dziesięciominutowego nacięcia na mojej twarzy, który spowodowałby bolesny odpoczynek z mojej soboty.

Ponieważ jednak mam siłę woli gupika, dwie minuty później znalazłem się z nieprzejrzysto białą skórką przyklejoną do mojej strefy T. Ryzyko, jak się okazało, było warte podjęcia. Po 10 minutowym odczekaniu, skórka całkowicie wyschła, a kosmetyczka powoli zaczęła używać palców do pracy z produktem "w górę" mojej twarzy. (Przepraszam, to naprawdę jedyny sposób, w jaki mogę to opisać.)

Po wyschnięciu, formuła jest nieco osadzona w skórze, więc przez działanie i zwijanie jej, w zasadzie zabierasz całą zabudowaną martwą skórę (znowu, przepraszam). Wystarczy powiedzieć, dwie minuty i dużo później skóry, moje białe głowy, milja i wszechogarniająca otępia zniknęły. Pozostawiony w spokoju: gładki, żarzący się od dziecka blask, którego ledwie rozpoznałem jako własną skórę. Aha, i nie było mowy o guzie, plamie ani o efekcie ubocznym typu Oz.



Minęły już dwa tygodnie i cieszę się, że mogę powiedzieć, że mój Tammy Fender Epi-Peel i ja wciąż jesteśmy silni (użyłem go dwukrotnie na własną rękę z tymi samymi, obsesyjnymi wynikami). Mój jedyny strach: Mój cenny próbka już prawie zniknęła.

Dalej: To prawda - to jedyna maska ​​arkusza, jakiej kiedykolwiek użyję.

Tagi: Alicia Beauty, recenzja produktu